Nadburzański Bieg Łosia 2021 – powrót po przerwie [relacja]

Swój ostatni start w 2020 roku zaliczyłem w październiku. Potem była długa, długa przerwa. Wiadomo dlaczego. Nadburzański Bieg Łosia w miejscowości Jerzyska był (zdecydowanie) dobrym powodem, aby się w końcu ruszyć.

zawodnik-nordic-walking

Start w zawodach po przerwie spowodowanej Covid-19

To był z pewnością bardzo dziwny czas i miejmy nadzieję – już się nie powtórzy. Nie będę ukrywał, że brak możliwości rywalizacji w zawodach nordic walking był dla mnie ogromnym czynnikiem demotywującym. Te zawsze dają mi “kopa” motywacyjnego i sprawiają, że chce mi się robić coś więcej, aniżeli zachowywać pewien poziom sprawności fizycznej. Do sytuacji covidowej dorzuciłbym jeszcze kontuzję rozcięgna podeszwowego i… przestało mi się chcieć robić cokolwiek. Niemniej jednak zbliżający się termin zawodów i możliwość rywalizacji zawsze działa na mnie wysoce motywująco. Trzeba się zmotywować, przygotować i walczyć o jak najwyższą lokatę!

Nadburzański Bieg Łosia – dlaczego akurat te zawody?

Na Nadburzańskim Biegu Łosia była też rozgrywana konkurencja nordic walking, dlatego szybko się nim zainteresowałem. Sprawdziłem dojazd na zawody i nie wyglądało to źle – jakaś godzina drogi samochodem ode mnie. Zapoznałem się z regulaminem, poczytałem o wcześniejszych edycja na Fejsie, przemyślałem temat i zadecydowałem. Jadę.

Na starcie zawodów

Droga na zawody (klimatyzowanym samochodem) był całkiem przyjemna, chociaż tego pogoda była iście letnia – temperatura w okolicach 30 stopni. Nie miałem też większych problemów z trafieniem do biura zawodów i zaparkowaniem samochodu, co zawsze wywołuje u mnie lekki stres. Cały czas pamiętałem o tym, aby zabrać ze sobą kije do nordic walking, co – po ostatnich zawodach – nie było dla mnie tak oczywiste ^^ Kiedy dotarłem na miejsce, miałem jeszcze jakieś 40 minut do strzału startera, więc wszystko było tak, jak być powinno. Odebrałem pakiet startowy i ruszyłem na krótką rozgrzewkę i szybki przegląd trasy. Próbowałem też podpytywać o trasę, jak przebiega, ale nie udało mi się trafić na żadną zorientowaną osobę. W Biurze zawodów otrzymałem informację, że strażacy z OSP “ogarniają temat” i będą kierować uczestników biegu/marszu na odpowiednie dla nich trasy. Wcale mnie to jednak nie uspokoiło, ponieważ miewałem już starty, kiedy trasę obsługiwali strażacy, którzy błędnie kierowali, w którą stronę należy biec. Trudno, pomyślałem, może tym razem będzie dobrze.

… no to lecimy!

Start marszu nordic walking został zaplanowany na 10:30. To były jednak zawody rangi lokalnej, więc nie łudziłem się, że wszystko ruszy o czasie. Nie pomyliłem się i na trasę ruszyliśmy jakieś 10-15 minut później. Zacząłem mocno, ponieważ wiedziałem, że takie zawody wygrywa się zwykle na po pierwszych dwóch kilometrach. Pierwszy kilometr w jakieś 6:20, więc ani nie za wolno, ani zbyt szybko. Teren trasy był pofaudowany, corssowy, więc byłem zadowolony z otwarcia. Przez cały czas prowadziłem, ale cały czas starałem się kontrolować pozostałych zawodników za moimi plecami. Nie odpuszczali, więc i ja się motywowałem, żeby nie zwalniać i trzymać tempo.

Trasa zawodów

Dawno już nie startowałem w crossie. Ścieżka prowadziła przez las, była udeptana, ale i zdarzały się odcinki piaszczyste. Niemniej jednak bardzo dobrze mi sie wbijało kije i czułem, jak pracują moje ramiona. Starałem się, aby moja technika była jak najbardziej poprawna, gdyż ten start traktowałem też, jako mały sprawdzian tego, co do tej pory udało mi się już wypracować. Najgorszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła na trasie, była konieczność ciągłej walki… z muchami i innymi podobnymi insektami. Te skutecznie odbierały mi radość z marszu. Jak się jednak prowadzi w zawodach i zmierza do mety, to i takie przeciwności nie robią większego wrażenia.

Pierwszy raz w trailówkach

Po raz (chyba) pierwszy zdecydowałem się wykorzystać moje stare buty trailowe. Czy było warto? Myślę, że tak, a to ze względu na ich lekkość. To model wybitnie startowy o niskim dropie, z niezłym bieżnikiem. Trasa była dość płaska, więc nadmierna przyczepność do terenu nie była zbyt potrzebna. Niestety, do środka buta, już chwilę po starcie, zaczęły się dostawać drobne kamyczki. Trochę denerwujące, ale… co zrobić. W klasycznym bucie na asfalt ten problem problem byłby podobny, a może i większy. Na kolejny start w terenie na pewno już zabiorę stuptuty.

Na pełnym gazie do mety

Cały czas kontrolowałem tempo i odległość, jaka dzieliła mnie od drugiego zawodnika. Było bezpiecznie, ale nie na tyle, żeby sobie całkowicie odpuścić i z uśmiechem zmierzać do mety. Dopiero na rozjeździe tras, kiedy marsz nordic walking skręcał w prawo, a bieg – szedł prosto, nabrałem większego spokoju. Przewaga była dobra i cały czas starałem się ją powiększać. Na mecie czekała mnie bardzo miła niespodzianka. Byłem pierwszym zawodnikiem nordic walking, dlatego miałem przyjemność przeciąć, jako pierwszy, linię wstęgi. Bardzo miłe uczucie 🙂 Czas na mecie na dystansie ~6 kilometrów: 39:19. Pełne wyniki zawodów Nadburzański Bieg Łosia 2021.

fot. Łochowska Grupa Biegowa (facebook)

Dekoracja i chwila niepewności

Dekoracja zwycięzców była zaplanowana na 13:00, ale wszystko się przedłużało i przedłużało. W którymś momencie zostały wywieszone tabele z wynikami zawodów. Oczywiście, w ramach zabicia nudy, poszedłem je przeanalizować. Trochę się zdziwiłem, ponieważ rubryce nordic walking zabrakło mojego nazwiska, zwycięzcą był kto inny. Na spokojnie jednak podjąłem temat i poprosiłem jedną z organizatorek, aby wyjaśnimy ten temat z pomiarem czasu. Po jakiejś chwili okazało się, że popełnili błąd, ale mają ręcznie spisaną kolejność numerów i… jestem pierwszy. Uff 🙂

Po zawodach – odczucia

Z pewnością cieszy zwycięstwo – już 9 – w zawodach nordic walking. Niemniej jednak mogłem się przekonać, ile mi jeszcze brakuje do poprzedniej formy. Nie mam zbudowanej ogromnej wytrzymałości, a to za sprawą niskiego klimetrażu, który nabijałem w ubiegłym roku biegając. Teraz, kiedy mam problem z rozcięgnem, jest to raczej niemożliwe. Będę musiał się zastanowić, jak to przeskoczyć i uzupełnić swój trening, który obecnie opiera się jedynie na marszach z kijami i podciąganiu na drążku. To pierwsze miejsce oczywiście mnie bardzo cieszy i motywuje do dalszego działania. Mam jednak świadomość, że na kolejnych zawodach moja dyspozycja może okazać się niewystarczająca, żeby ścigać się z najlepszymi, dlatego… trzeba cisnąć! 🙂

 639 wszystkie wyświetlenia,  1 wyświetelenia dzisiaj

Może Ci się również spodoba

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Blog o nordic walking to wirtualne miejsce, gdzie znajdziesz podstawowe informacje o nordic walking. To sposób na przelanie wszelkich przemyśleń na temat nordic walking przez właściciela blog-nordic-walikng.pl - Pawła Kowalika.