Bieg ks. Stanisława Brzóski – marsz nordic walking
Jeden weekend – dwa starty. Bieg ks. Stanisława Brzóski i marsz nordic walking na dystansie 5 kilometrów. Drugie miejsce OPEN i czas-kosmos – 30:25. Czy mogło być (jeszcze) lepiej?
Bieg ks. Stanisława Brzóski w Łukowie
To jedna z pierwszych imprez biegowych w których, jako nastolatek, wziąłem udział. To były mojej biegowej kariery na otwartych imprezach biegowych. W niedzielę zdecydowałem się jednak na udział w zawodach nordic walking. Dystans: 5 kilometrów.

Na start!
Formuła zawodów jest dość nietypowa, ponieważ start biegu odbywa się w miejscu, do którego zawodnicy są odstawiani autokarami. Wcześniej biorą w uroczystościach upamiętniających postać ks. Stanisława Brzóski – lokalnego patrioty, bohatera powstania styczniowego. Po chwili zadumy ruszyliśmy na start.
Na linii startu
Jadąc na start marszu nordic walking na 5 kilometrów zastanawiałem się, jak będzie wyglądała trasa. Trochę asfaltu, reszta to wydeptana ścieżka w lesie. Zatem, startować ze stopkami do kijów, czy nie? Wiedziałem, że czeka mnie odcinek po asfalcie, ale też zdawałem sobie sprawę, że pierwsze kilometry będą po miękkim podłożu. To wydało mi się kluczowe, dlatego zdecydowałem się na zostawienie stopek do kijów nordic walking w depozycie.

Wystrzał startera – wedle regulaminu – miał mieć miejsce chwilę po godzinie dwunastej. Trochę się to przeciągało, czego osobiście bardzo nie lubię. W końcu udało się ustawić na linii startu i wystartować! Ruszyłem – jak zawsze – mocno. Od samego początku wysokie tempo narzuciło dwóch zawodników. Od razu pomyślałem – będzie się działo! Wrzuciłem wyższy bieg i udało mi się wyjść na prowadzenie. Moje tempo podjął tylko jeden z zawodników, który doskoczył do naszej grupy.
Tempo po 6 z groszami!
Pierwsze dwa kilometry to szachowanie się z zawodnikiem z czołówki. Szliśmy łeb w łeb, żaden nie potrafił wypracować sobie większej przewagi. Tempo na zegarku oscylowało trochę powyżej 6 minut na kilometr. Jak na mnie, to bardzo mocno. Nie czułem się jednak mocno zmęczony i starałem się nie odpuszczać. Motywacji starczyło mi do drugiego kilometra. Wtedy owy zawodnik wrzucił wyższy bieg i zaczął delikatnie mi odjeżdżać. Nie odpuszczałem, cały czas podkręcałem tempo.

Jest moc!
Leśna trasa sprzyjała efektywnej pracy z kijami. Może dlatego tempo cały czas miałem wysokie, trochę ponad 6 minut na kilometr. Zacząłem się zastanawiać, jak długo będę jeszcze wytrzymać. Mijały kolejne znaczniki trasy marszu, a ja wciąż czułem się… znośnie. Nie traciłem też dystansu do prowadzącego zawodnika. Było dobrze!
Na czwartym kilometrze rywalizowaliśmy już na asfalcie. Pomyślałem, że to koniec wysokiego tempa, bo przecież kije do nordic walking średnio współpracują z taką nawierzchnią. Spojrzałem na zegarek i okazało się, że nie jest tak źle i nadal trzymam poziom. Cały czas starałem się przyśpieszać i nadrabiać względem pierwszego zawodnika. Finalnie, nie udało mi się to, straciłem jakieś 15 sekund na mecie. Niemniej jednak byłem zaskoczony, kiedy zatrzymałem stoper. Nigdy wcześniej nie udało mi się wykręcić w nordic walking na 5 kilometrów zejść poniżej 31 minut. A tutaj – 30:25! Bomba! Wyniki dostępne [tutaj]

Po starcie
Na dekorację czekaliśmy sporo, około godziny poślizgu w stosunku do regulaminowej rozpiski 🙁 Tyle dobrego, że pogoda zrobiła się bardzo przyjemna, można było skorzystać z kocy i poleżeć na trawce.
Sam start? Pomimo, że i tym razem nie udało się wygrać, to XXVI Bieg ks. Stanisława Brzóski zapamiętam bardzo pozytywnie. 31 minut połamane i to bardzo wyraźnie. Widać, że trening pod kije zrobił swoje i wszystko zmierza w dobrym kierunku. Jest dobrze! 🙂

1,520 wszystkie wyświetlenia, 1 wyświetelenia dzisiaj
Super, gratulacje! 🙂 Oby tak dalej! 🙂